Baner

Inne

Antoni Koryga (1814 – 1881) – rabant nieznany, czyli prolegomena do amatorskich badań nad rabacją galicyjską

 
Artykuł pochodzi z publikacji „Rocznik Tarnowski”  T. 18, autorem artykułu jest Bogusław Andrzej Baczyński
 


Koryga to najprawdopodobniej jedno z przezwisk chłopskich, które zafunkcjonowało w miejscowym społeczeństwie, zamieniając się z czasem w nazwisko rodzinne. Oznacza ono w gwarze „starego człowieka”, i taką cechą, czyli podeszłym wiekiem, charakteryzował się w chwili tworzenia nazwiska jego posiadacz, najpewniej ktoś, komu można przypisać określenie „pater familiae”. Nie znamy go jednak, a pierwszym Korygą z Turska, który jawi się z imienia i nazwiska, jest w roku 1737 uczciwy Maciej Koryga, czy też Mateusz, jak zapisano być może błędnie w zapisie metrykalnym z 1742 r., młynarz podmiejski, z żoną z wtórnego małżeństwa, Małgorzatą. Ten zapewne umiera przed 1748 r., skoro w tym roku wdowa Małgorzata Koryzina dokonuje zapisu gruntu na rzecz Antoniego Barczyka. Grunt sąsiaduje z gruntami: Błażeja Gracowica i sławetnego Jana Guczwy. Rozpoczyna się od ogródka Ratuszowego, a kończy na gruncie sławetnego Tomasza Guczwy. Małgorzata Kozyzina, wdowa, zapewnia sobie na tym gruncie dożywocie. Jeżeli będzie mieć jeszcze potomstwo, grunt ten ma być w przyszłości dziedziczony przez nie. Jeżeli nie doczekałaby się potomstwa, wówczas z afektu, który sfinalizował się ślubem, zapisuje tę nieruchomość Barczykowi vel Barczeńskiemu, w dalszych dokumentach występującego już jako młynarz podmiejski. Afekt afektem, ale wdowa sama młyna prowadzić nie mogła, więc skoro się tak pomyślnie złożyło, to pewnie małżeństwo nie tylko osłodziło wdowieństwo Małgorzaty, ale i dodało powagi Barczykowi. Małgorzata miała z Mateuszem córkę Zofię, o której jednak brak informacji poza zapisem metrykalnym chrztu. A i z młynem sprawa jest skomplikowana, co bezpośrednio poświadcza Antoni Mędralski, kanclerz skarbu królewskiego, który sporządził dokument datowany na 26 czerwca 1744 r. w sprawie utraty praw i przywilejów przez miasteczko Ciężkowice za inkrusją nieprzyjacielską, w którym o tym to młynie informuje:

Był Młyn Woytowski na Przykopie od Rzeki Biała nazwany. Było kół w nim mącznych (...) Trzy, Czwarte stępne, Piąty Folusz. Ten młyn od dawna spustoszał.

Wynika więc z tego, że bonus do małżeńskiego szczęścia w postaci młyna (spustoszonego) nie mógł oszałamiać. Korygowie, w zależności od stosowanych zapisów, żyją już to na Przedmieściu (Suburium) Ciężkowic, już to w Tursku. Mieszkają zresztą w tym samym miejscu, tylko zapisy metrykalne w różny sposób to miejsce określają. Są raczej biedni niż bogaci i ten młynarz jawiłby się jako jeden z bogatszych członków rodziny, gdyby młyn wójtowski był sprawny. Czyim synem był Mateusz urodzony około 1735 r., nie wiem, ale zakładam, że Macieja (vel Mateusza) z pierwszej żony. Ten w roku 1763 żeni się z Rozalią Średniowionką. Jest jeszcze jedna możliwa wersja, którą dopuszczam, iż tenże Mateusz jest synem pracowitego Andrzeja Korygi i Małgorzaty z Suburbia o nieznanym mi nazwisku panieńskim. Ale tego także nie potrafię ustalić jednoznacznie, gdyż mam świadomość, iż w latach 1733-1736 rodzą się Andrzejowi i Małgorzacie Zofia i Józef, a zapisu chrztu Mateusza nie dostrzegłem. Trudności ustalenia powiązań rodzinnych w rodzinach chłopskich są związane z faktem, że jedynym zazwyczaj dokumentem w sprawie są metryki kościelne pisane z różną precyzją i starannością. Ustalenie tych faktów nie jest przedmiotem mojego szczególnego zainteresowania, gdyż chciałbym coś także zostawić dla badań dokumentowanych przez profesjonalnych historyków, prowadzących je od lat zgodnie ze sztuką. Mateuszowi, będącemu tkaczem, i Rozalii, zapisywanych już z okazji chrztu ich dzieci w Tursku, pod numerem konskrypcyjnym 19 rodzi się w 1782 r. córka Katarzyna. Zapewne i Piotr. Ten, jak wynika z metryki zgonu, gdzieś około roku 1769. Nic też dziwnego, że Maciej, pierworodny syn (czy aby na pewno?) Piotra Korygi i Agnieszki Dubielonki, jest zadomowiony od urodzenia w rodzinnym domu w Tursku, tam urodzony i ochrzczony w dniu 16 lutego 1801 r. Tam też rodzą się kolejne dzieci: Józef w 1806, Marianna w 1809 i Katarzyna w 1812 r. Rodzi się też Antoni, który jest przedmiotem niniejszych badań i opisu, znany historykom wyłącznie z nazwiska „Koryga”. Urodziny i chrzest przyszłego rabanta wydarzyły się jednoczasowo, w dniu 27 maja 1814 r. Że to urodziny Tego Korygi poświadczają także jego potomkowie, których spotkałem onegdaj w Archiwum Diecezjalnym w Tarnowie. Tak więc „Roma locuta, causa finta”.
    Piotr Koryga, któremu przy nazwisku w metrykach nie piszą nic oprócz imienia, zaś chrzestnym jego dzieci: rusticus, jest zapewne zagrodnikiem w „swojej” chałupie, w której oprócz niego mieści się jeszcze jedna czy dwie rodziny, umiera 26 kwietnia 1815 r., pozostawiając dzieci na utrzymaniu żony. Antoni Koryga ma wtedy niecały rok, więc nie będzie mógł sobie nigdy przypomnieć ojca, ani wynieść z domu ojcowskiego wychowania, bo pamięć wsteczna ma trzyletnią cenzurę czasową od urodzenia, a od poczęcia około czteroletnią. Nie wiadomo czy chodził do szkoły, ale jeżeli nawet uczęszczał, to nauki jakie mu zostały przekazane, określono precyzyjnie w dokumencie pod nazwą „Informacja Dla mieyscowych Szkół Dozorców po Wsiach i Miasteczkach” o treści następującej:

I.Rząd naywyższy pragnie tego, aby szkoły nie tylko po większych wsiach i miasteczkach lecz także po wsiach założone były, przecie zamiarem jego bynaymniey nie iest, ażeby Dziatwa Wieśniaków zachęcana była do wyższych nauk i umiejętności, i przez to uchylała się od pracowitego stanu rodziców swoich, opuszczając ich, i uymując im na starość pomocy swoiey; owszem wcelu Szkół wieyskich zakłada sobie, by zasada w tych młodych wyrostkach tam ugruntowana, ich nie tylko pracowitemi, lecz także zręcznemi w swoiey czynności ludziom czyniła. Szkoła ma w nich zaszczepić płód, z którego by się stawali dobremi obywatelami i dobremi Chrześcianami, a zatym użytecznemi i ochoczemi, rostropnemi Gospodarzami, dobremi małżonkami, mądrymi Oycami, zgodnemi Sąsiadami, uczciwemi a na zarobku swoim przestaiącymi, spokoynemi i wiernemi poddanemi, szanownikami Monarchy i swoich Dziedziców, i gotowemi prawa wykonawcami. Dziatwa zatym wieyska uczyć się ma jedynie czytać, pisać, rachować, a rachunków więcey z pamięci stosownie do Interessów, a niżeli na papierze. Głównym przedmiotem ich wiadomości iest Katechizm, czyli Religia; ta Wieśniakowi równie, iak i każdemu człowiekowi powinna być Boska i święta. Religia ma mu więc we wszystkich czynnościach za iedyną i naypewnieyszą przewodniczkę służyć; ta go pod ciężarem obowiązku upadaiącego słodką pociechą dźwigać powinna. Równie Wieśniak iako ludzi innych stanów dosyć znayduie nauk w Religii świętey, które mu się pobudką staią, aby  dobrym i spokojnym był człowiek. Ażeby zaś i z szczególnymi obowiązkami stanu swoiego lepiey się poznał, tym końcem przepisana mu iest Xiążka pod napisem: Częsć druga do czytania dla szkół wieyskich. Ta zawiera w sobie wstęp do sztuki Gospodarowania, wykład o obowiązkach poddanego ku swoiemu Monarsze i własnemu Dziedzicowi, tudzież ku innym Zwierzchnościom, nakoniec wykład o Żołnierskim stanie. Wiadomo, że powołanie Parocha zależy jedynie na tym, ażeby swoie owieczki drogą cnoty prowadził, zawsze ie w teyże utrzymywał, i taz samą drogą przysposobił ie do używania owey nadobfitey roskoszy, którą Oyciec przedwieczny swoim wiernym przygotował. (...)

Nie wiadoma także co robi przez 27 lat do czasu, kiedy to 5 listopada 1839 r. bierze ślub z 24-letnią Anną, córką Macieja Jasińskiego i Franciszka, z domu Blicharz. Pewnie, jak to się mówi dzisiaj, wychowywała go ulica, choć najprawdopodobniej wszystko, co mógł zobaczyć, to gościniec. Czy był „człowiekiem gościńca” trudno powiedzieć. Żyje zapewne pełnią życia, więc i życie rodzinne nie jest zaniedbywane, o czym świadczy naturalny rytm małżeńskiej płodności. W tej mierze jest na pewno prorządowy, dostarczając przyszłych obywateli, mogących chronić interesy cesarstwa. I tak do rabacji narodziło się troje dzieci: Marianna, Anna i Antoni.
    Pewne wyobrażenie o działalności przedrabacyjnej mogą dać informacje zamieszczone w relacji Nikodema Goyskiego z wydarzeń roku 1846, w których pisze o nim per niejaki „Koryga”, o następującej treści:

naczelnik bandy, niejaki Koryga, z przedmieścia Ciężkowic, który już o zabójstwo, a później o rabunki i kradzieże był kryminalnie karany (...).

Jakoś jednak udało mu się na czas rabacyjny z kryminału wyrwać i nie można wykluczyć, że stało się to z powodu dbałości urzędników cesarskich o zachowanie całości terytorialnej Cesarstwa Austryackiego poprzez użycie do tego celu „właściwego” człowieka do wypełniania zadań wagi państwowej. Nie byłby w spełnianiu optymalnych rozwiązań i potrzeb władzy, tej czy innej, ani pierwszy, ani zapewne ostatni. Może o tym świadczyć ta zbiorowa „niepamięć” o nim, którą to co najmniej starostwo sądeckie musiało mieć na uwadze. Nagle bowiem, po tym jak go nie ujęto, zniknął i rozpłynął się w niebycie. Ale zanim to nastąpiło, stał się przywódcą tłumów. Był zapewne z tej grupy, do której należą przywódcy o silnej, lecz zmiennej woli. Charakteryzował się gwałtownością, odwagą i przedsiębiorczością, które to cechy mają szczególne znaczenie, kiedy chodzi o jakiś napad czy pociągnięcie tłumu do niebezpiecznego przedsięwzięcia.

Energia tych przywódców jest wielka, lecz niestała, i znika wraz z bodźcem, który ją wywołał. Ludzie ci, wracając do zwykłego życia, dają często dowody wielkiej słabości, chociaż był czas, że siłą swoją porywali tłumy. Okazują się niezdolni do wybrnięcia z nieco zawikłanej sytuacji życiowej, mimo że potrafili sobie dawać radę w sprawach o wiele bardziej powikłanych. Przywódcy ci umieją spełniać swoją rolę, kiedy im samym ktoś przewodzi i dodaje sił, kiedy ponad nimi jest inny człowiek lub idea, co zmusza ich do kroczenia po wytyczonej drodze.

To, że działa się z powodu jego zachowania ludzka krzywda „o pomstę do nieba wołająca”, nie miało dla niego, jak widać, żadnego znaczenia na ten rabacyjny czas, nie wywołując starotestamentowej refleksji: „Głos krwie brata twego woła do mnie z ziemie”. Poeta zaś przedstawi ten problem w kategoriach obowiązku udokumentowania i zapamiętania:

Który skrzywdziłeś człowieka prostego,
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając (...)
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
 Spisane będą czyny i rozmowy.


I tak też się stało. Opis pochodzący od Nikodema Goyskiego, który przytaczam, postaram się skorelować z wynikami moich kwerend ksiąg zmarłych z roku 1846.
    Początek do rabunków w obwodzie sądeckim wynikł z rozeszłych się wieści, że starosta obwodu tarnowskiego wydał rozkaz do rabowania dworów i zabijania panów nałożywszy cenę na głowy obywatelskie.

    Aczkolwiek wieść ta była najhaniebniejszym kłamstwem, przecie ją ciemny i do kradzieży skłonny lud za prawdziwa wziął, a do tego niejaki Koryga, sławny herszt rabusiów, któren zawsze w okolicy Bruśnika miał swoją bandę, z której ja sam w roku 1843 po wykonanym w państwie Bruśnik u Żyda rabunku, mając dwunastu żołnierzy na asystencji, ośmiu razem z ich hersztem ująłem i do kryminału oddałem, skąd jednak herszt miał się wykręcić, że w jesieni 1845 zwolniony został. Zebrawszy liczną bandę łotrów posyłał od wsi do wsi pisemny rozkaz (co byle jaki kawałek papieru zastępował), aby byli uzbrojeni i do rabunku gotowi. Gdy swym orszakiem nadciągnął, wyjął z kieszeni papier drukowany, kazał dla uspokojenia się na przewróconym do góry dnem cebrzyku zabębnić, a potem czytał z papieru tego jako od najjaśniejszego cesarza i ojca św. jemu pozwolono i nakazano jest dwór ten zrabować i zniszczyć. Hurra! chłopcy, za mną! <krzyknął> w oka mgnieniu wszystko w ich mocy było, no on sam nie bawił się długo, pozbierał tylko niektóre rzeczy, pieniądze i kosztowności, dalej ruszał, a resztę właśni poddani dokonali. W ten sposób zrabowano w okolicy Bruśnika:

1. Państwo Bogoniowice (...)
2. Państwo Kąśną Dolną, zamordowawszy sędziego p. Jakuba Sadowskiego.
3. Państwo Kąśną Górną (...) Salomei z bar. Gostkowskich Dobryńskiej, jej posagowego majątku 18 000 fl. m. k. gotówką zabrali.
4. Państwo Jastrzębią, gdy rabowali, padł tam ekonom Wodziński, pisarz Wójcicki i dwóch podróżnych panów: Białobrzeski i Nemewski, oba z Tarnowskiego. Tamto zatrzymała banda siostrę moją, Teresę Bendykiewicz, dnia 24 lutego 1846 (...).
5. Państwo Zimnowódka (...), gdzie jednak nikt ofiarą nie padł (...).
6. W Bobowej zrabowano dwór, sędziego i doktora, zamęczono aktuariusz dominalnego Mattnera przez roztratowanie go końmi, tudzież syna dziedziczki z Brzany, p. Leona Wojnarowicz.
7. Przy zrabowaniu Brzany nikt nie padł ofiarą (...).
8. Uderzywszy na Jankową (...) dziedziczka (...) wśród ciemnej nocy uciekła.
9. Zrabowano dalej państwo Biała Niżną.
10. Stróże Niżne.
11. Stróże Wyżne.
12. Wojnarową.
13. Jeżów, lecz w tych ostatnich pięciu miejscach morderstw nie popełniono.
14. Przy rabowaniu Niecwi i Lipnicy, zamordowano w później nazwanej wiosce syna sędziego Głowackiego i dziedziczki syna p. Stanisława Zdzeńskiego.
15. Gdy banda do Jasienny przyszła, zrabowała także siedmiu współdziedziców, z których dwóch, p. Jana Kamińskiego i Grabczyńskiego, najokropniej zamordowano.
16. Gdy banda na Podole przybyła, znalazła odpór przez odkomenderowany oddział do uśmierzania rabunków (...). Podole z ziemią zrównali i tamże p. Traszewskiego zabili.
17. Korzenną.
18. Łyczane zrabowano.
19. Gródek.
20. Rostokę.
21. Znamirowice.
22. Strugę.
23. Tęgoborzą zniszczono, lecz nikt ofiara nie padł; podobnież i:
24. Filipowice.
25. Witowice grasowano bez morderstw.
26. Przy rabowaniu Łososiny leśniczego zamęczono, który ukrył szkatułę z pieniędzmi pana swego bar. Przychockiego. Na miasteczko Limanową nacierali po kilkakroć, lecz zawsze odpartymi zostali przez mieszczan i załogę wojskową (...). Potem zrabowano jeszcze:
27. Męcinę.
28. Klikuszową.
29. Mszanę.
30. Porębę, bez morderstw, a gdy też wojska więcej naciągało, ustały rabunki i teraz już spokojność w Sądeckim panuje.

Stefan Kieniewicz pisze o tym tak:

Mordy w istocie ustały. Banda Korygi, która pomiędzy Sączem a Tarnowem stosunkowo najdłużej uprawiała akcję łupieską, rozgromiona została przez wojsko 7 czy 8 marca; sam tylko jej przywódca uszedł z rąk żołnierzy, a 18 jeńców bito publicznie kijami na rynku w Ciężkowicach.


Wrócił więc Antoni Koryga, skoro „uszedł”, do Turska i zapewne do końca swoich dni pędził „żywot człowieka poćciwego”, korzystając z nagromadzonych dóbr, jak i wdzięczności dozgonnej oficjalnych władz.  Jedni się go dalej bali, inni byli „cichymi wspólnikami” grabieży i zapewne sami się też przy nim obłowili. Nie był zapewne specjalnie mile widziany i pożądany w towarzystwie, które co prawda robiło kiedyś to samo, ale im to już to zapomniano. Dowodem na to, przynajmniej dla mnie jest fakt, że odnalazłem tylko jeden zapis metrykalny, według którego Antoni Koryga – rolnik, w orginale agri(cola), jest świadkiem na ślubie Jana Wanta, 33-letniego wdowca, zapewne w jakiś sposób z nim spowinowaconego poprzez zmarłą żonę Wanata – Wilżankę, de domo. Prowadził dalej życie rodzinne, czego efektem było urodzenie się po rabacji 11 dzieci. Nie wszystkie przeżyły i założyły swoje rodziny, lecz większość tak. Ostatnim z dzieci Antoniego Korygi był Leon, urodzony około 1862 r., co ustaliłem z metryki jego ślubu, który odbył się 16 listopada 1887 r. w domu rodzinnym w Tursku pod numerem 19.
    Potomkowie jego żyjący wśród nas i za granicą muszą się z problemem przeszłości zmierzyć i zaakceptować fakty. Antoni Koryga zmarł śmiercią naturalną w Tursku 16 sierpnia 1881 r., a pochowany został dwa dni później na miejscowym cmentarzu parafialnym w Ciężkowicach. Wpisano mu 66 lat, choć z rachunku wychodzi 67. Zmarł w domu, który nie był jego własnością, gdyż w metryce zgonu nie podano jego numeru. Co ciekawsze, metryka bezwiednie rzuca się w oczy, co zapewne było celem piszącego. W oryginale nie podano informacji o wyznawanej religii i otrzymanej od natury płci. Wpisano jednak imię i panieńskie nazwisko jego żony, co czyni metrykę identyfikowalną. Nie zapomniano dodać jednak wpisu, że sakramentu ostatniego namaszczenia mu nie udzielono, co jakby miało zapewne być prognozą wieszczącą obrazy znane z Boskiej Komedii. Wtórniki metryk w inny sposób starają się wyróżnić zapis, podając przekreśloną datę śmierci, przepisaną z metryki dziecka poniżej zapisanej. To zapewne nie przypadek. Już się go przestano bać. Ci, którzy mu zarzucali zachowanie niegodne człowieka, sami w większości czynili to dłużej i nie bardzo mieli ochotę na to, aby „stał” się ich bratem, choć przecież mieli z powodu jego działań chwilowo pogorszone samopoczucie i obniżony poziom buty „szlacheckiej”. Przypomniało im się wtedy, że to przecież została przelana „krew bratnia”.
    Metryka, w zapisie oryginalnym, została świadomie pozbawiona elementów mających wpływ na identyfikacje zmarłego. Nie zdecydowano się na to aby zapisać, iż był wyznania katolickiego, nie spełniając tym samym zaleceń „cesarskiej instrukcji” z 1784 r., ryzykując zapłaceniem przewidzianej za niedbalstwo kary, mimo iż był ochrzczony, wziął ślub kościelny i regularnie chrzcił dzieci. Można by powiedzieć „jakie życie taki zgon”, i tak bym zapewne powiedział, gdybym sobie nie przypomniał w porę, że Ktoś niedawno coś podobnego powiedział i nie było to w najlepszym tonie.
    To kolejny przywódca chłopskiej rabacji, po Jakubie Szeli, którego data śmierci została przeze mnie ustalona.
    Reasumując moje skromne amatorskie dokonania, dotyczące ustalenia nieznanych badaczom rabacji faktów, w tym „wrażliwych danych osobowych” najbardziej znanych przedstawicieli rabantów, można co najmniej stwierdzić, że:
1. Jakub Szela, uznawany za „przywódcę działań rabacyjnych”, zmarł na Bukowinie w 1860 r., co pomieściłem w artykule Jakuba Szeli opisane we współczesnej mu prasie, zamieszczonym w „Roczniku Tarnowskim” nr 17 (2012), ISSN 1641-6902, zaś wiadomość o dacie dziennej zgonu została przeze mnie rozpropagowana poprzez informację mailową przesłaną do Redakcji Polskiego Słownika Biograficznego, „Kwartalnika Historycznego”, Związku Polaków w Rumunii i Osób zajmujących się rabacją profesjonalnie, w dniu 29 sierpnia 2013 r., kiedy to dokonałem tego odkrycia, lub po nim nastepującym.
2. Antoni Koryga, u którego do danych wrażliwych należało dodać imię Antoni, urodził się 27 maja 1814 r. w Tursku i zmarł tamże 16 sierpnia 1881 r.
 

Warto przeczytać ! -  Pamięć Rabacji- historia jednego pomnika


Źródło: Baczyński B. A., Antoni Koryga (1814-1881) – rabant nieznany, czyli prolegomena do amatorskich badań nad rabacją galicyjską [w:] Rocznik Tarnowski, pod red. Bartosza A., T. 18, Tarnów 2013, s. 241-248.

Warto zobaczyć

 

J13
marketingserwis.pl