Legendy i opowiadania
Falkowa - legenda o domku w lesie
Dom jak człowiek może być szczęśliwy lub smutny. Dom – jak tętni życiem, jak palą się jego światła, jak świecą okna, jest radosnym.
Dom o ciemnych wygaszonych oknach jest smutnym domem. Dom tęskni za ludźmi.
Jadąc lub idąc od strony Siekierczyny do centrum Falkowej, po lewej stronie drogi, za rzeką, na stromym pagórku porośniętym lasem widać domek. Obecnie samotny, opuszczony, smutny domek. A był wesołym pełnym życia. Mieszkał w nim długoletni kierownik Szkoły Podstawowej w Falkowej, pan Paweł Gnutek. Był dla wszystkich wzorem punktualności, solidności i życzliwości. W domku tym, mieszkał jego ojciec, dziad i pradziad. Pan kierownik od dziecka słuchał starych dziejów dotyczących ludzi i miejsc, a później to wszystko spisał w „Kronice Falkowej”. Sam też wiele widział, żył bowiem prawie 100 lat.
Przyjeżdżał do tego domku w lesie jego zięć na święta, na urlop i na wakacje. Przyjeżdżał, odpoczywał a czasem zaproszony chodził do szkoły na spotkania z młodzieżą w Falkowej. Pan Adam Jurkiewicz, bo o nim mowa, miał co wspominać. Były to jednak bardzo smutne wspomnienia. W czasie Drugiej Wojny Światowej, pierwszym transportem więźniów został wywieziony do obozu zagłady w Oświęcimiu, obozu zbudowanego przez Niemców dla zagłady Polaków, Żydów, Cyganów i innych narodów. Po wybiciu na ręce numeru umieszczony został w tym samym bloku co Ojciec Kolbe. Pan Jurkiewicz był naocznym świadkiem dobrowolnego zgłoszenia się Ojca Kolbe na śmierć za Gajowniczka. Bóg pomógł panu Jurkiewiczowi w ucieczce z obozu co można poczytać za cud! Po ucieczce został partyzantem. Przeżył obóz i lata partyzantki po to, między innymi, żeby jako świadek zeznawać na procesie beatyfikacyjnym Ojca Kolbe. Pan Adam Jurkiewicz zmarł w 1998 roku.
Domek w lesie bardzo posmutniał. Coraz rzadziej świecą jego okna. Czasem przyjeżdżają dzieci i wnuki pana Jurkiewicza – wtedy domek znowu staje się radosnym.
Domek w lesie ma jeszcze inne wspomnienia, ale te należą do najważniejszych. Pamięta roześmiane twarze dzieci, które przychodziły do niego na religię. Nie było wtedy w Falkowej kaplicy – kościoła. Nie było też miejsca w szkole na religię. Były takie czasy, że nie wolno było uczyć religii w szkole. Księża katecheci uczyli dzieci w różnych domach, między innym w tym, w lesie.
Zofia Śmierciak