Legendy i opowiadania
Skamieniałe Miasto- legenda Seweryna Udzieli
„Ciężkowice”
„Płynie rzeka Biała z daleka, gdzieś od granicy węgierskiej, ze wsi Bieliczny, kędy orły przeglądają się w jej zwierciadle kryształowem, a dziki i wilki gaszą pragnienie w wodzie krynicznej. Płynie Biała wśród gór wysokich, przeskakując z kamienia na kamień, omija sioła ruskie, aż pod Chełmem wysokim napotyka pierwszą wieś polską, polskie śpiewy i lud polski i nie rozstaje się z niemi aż do ujścia swego pod Tarnowem. Płynie wartko popod Grybów, Bobowę i Ciężkowice, pomrukując, niby to echa wieków minionych unosząc na fali.
A ileż to wieków minęło, jak Biała woda płynie i płynie? Ile wypadków zdarzyło się nad jej brzegami, ile przemknęło zdarzeń i utonęło w fali zapomnienia? Nawet wieść gminna, ta arka przymierza między dawnemi a nowemi laty, zdołała przechować tylko skruchy tragedij dziejowych, bo wszystko zatarł czas siwobrody…
A całkiem inaczej było tu dawniej!
W Przylasku, po prawym brzegu rzeki, w gaju brzozowym piętrzą się teraz skały rozrzucone to pojedynczo, to grupami, niby domy wielkie i małe. Kamień nazwany Cichowiec, z krzyżem na szczycie, znosi się między niemi, jakby kościół ogromny, to nowa druga skała, niby zamek wysoki.
Cicho tu dzisiaj, jak w grobowisku wielkiem, tylko wiatr szeleści gałęziami brzozowemi; ale dawniej przed lat tysiącem był tu ruch wielki, wrzało życie i płynęło korytem szerokiem. Stało tu miasto duże i bogate.
Pan zamku i miasta, bogaty dziedzic włości okolicznych, rycerz dzielny i znamienity, panował tu niepodzielnie i rządził niezawsze mądrze, często brutalnie i gwałtownie. Nie cierpiał innej woli, innego zdania obok siebie; wszystko musiało mu ulegać w pokorze, bo inaczej kazał porywać ludzi i więzić w lochach podziemnych, grabić ich mienie, lub wieszać przed bramami kamiennemi zamku.
W gronie towarzyszy, jak sam, dzikich i gwałtownych w czasie pokoju polował dni całe, a noce przepędzał na hulance, pijatyce i rozpuście.
Biedni poddani, uciskani srogo, jęczeli w ciężkiej niedoli, płakali łzami krwawemi, dopraszając się zmiłowania. Ale Bóg jeden łzy ich widział i liczył, lecz w nieprzebranem miłosierdziu Swojem wyglądał upamiętania się dziedzica.
Często pan zamku wyprowadzał rycerstwo swoje na grody i dwory sąsiadów i staczał boje krwawe, łupił, rabował, palił wokoło i dopuszczał się okrucieństw wszelakich, a z powrotem w swoim zamku silnym śmiał się dziko z łez i niedoli nieszczęśliwych.
Miał żonę piękną, jak rzadko, ale lekceważona przez męża, zaniedbana później, prześladowana w końcu, przeniosła się tam, gdzie złość ludzka zamknięty ma przystęp na zawsze. Została po niej tylko córka jedna, jedynaczka, cud-dziewica, jakiej napróżno szukałbyś w okolicy całej, w kraju dalekim.
Po śmierci żony rycerz szukał małżonki nowej w około, ale nie mógł jej znaleźć nigdzie, bo go znali wszędzie i drżeli przed nim wszędzie. Kipiał gniewem i dyszał zemstą, gdy swatowie wracali raz za razem z niczem, – pił i hulał jeszcze namiętniej, a poddanych uciskał jeszcze okrutniej.
Wreszcie gdy już zabiegi wszystkie okazały się marne, aby panią nową wprowadzić na zamek, oświadczył rycerz córce swojej, że się z nią ożeni i kazał sposobić wszystko, co potrzeba na wesele świetne i wspaniałe. Przerażona dziewczyna, znając dobrze ojca dzikiego, wołała o ratunek do Boga, bo z innej strony pomoc przybyć nie mogła.
Więc wyczerpała się już cierpliwość Pańska, miarka nieprawości rycerza przepełniła się i nadszedł dzień sądu. Gdy goście zasiedli do uczty weselnej, gdy rycerz obok córki swojej zajął miejsce za stołem, jako państwo młodzi, zerwała się na świecie burza straszna, chmury czarne zawisły nad zamkiem, noc ciemną rozświecały błyskawice światłem olśniewającem, a grom za gromem spadał na zamek i na miasto całe.
Na drugi dzień zorza poranna zaróżowiła niebios sklepienie, pierzchły ciemności nocne, ale zamku nie było już, ni miasta, rycerza, ni jego towarzyszów, ludzi ni zwierząt. Wszystko przepadło, tylko skały zimne, skały ciężkie, ciche skały zaległy okolicę martwą.
Skamieniało miasto wielkie i stoi kamienne pod Ciężkowicami po dzień dzisiejszy na przestrogę ludziom i ku ich zbudowaniu.
Gdybyś tam pod temi skałami kopał i chciał czynić poszukiwania, znalazłbyś ślady liczne dawnego gospodarstwa mieszkańców grodu zatraconego, natrafić mógłbyś nawet na kobietę dojącą krowę, dalej napotkałbyś wojsko śpiące, nie małe, które przebudzi się wtedy dopiero, gdy walka sroga wrzeć będzie na świecie całym”.
Seweryn Udziela, „Ciężkowice”, [w:] „Z podań i dziejów ziemi bieckiej. Z 4 ilustracjami”, nr 8, wydawnictwo krakowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, Kraków 1926, nakładem księgarni geograficznej „Orbis”, biblioteczka „Orlego lotu”.