Małe ojczyzny Mieczysława Króla - recenzja książki Mieczysława Króla
„Bruśnik – czas zatrzymany w pamięci” – pod takim tytułem Mieczysław Król, lekarz i społecznik z Ciężkowic wydał książkę, na kartach której opisuje swe przeżycia. To książka osobliwa, dokument epoki ogarniętej pamięcią Autora, od czasów wojny po dzień dzisiejszy. Akcja toczy się w większości w Małej Ojczyźnie Mieczysława Króla, nad Białą, między Bruśnikiem a Jastrzębią, między Bobową a Ciężkowicami, Tuchowem, Tarnowem. Autor prowadzi przez tę magiczną krainę ścieżkami swoich wspomnień i sam się dziwi jak ten świat się zmienił w czasie jednego życia. Na początku słychać w nim jeszcze pomruki wojny, potem wędrujemy przez lata siermiężnego socjalizmu, które, wbrew temu co głosi współczesna poprawność polityczna miały swój niezatarty koloryt i barwę, niekoniecznie szarą. Wreszcie dochodzimy do lat Internetu i telefonii komórkowej. Niektóre rzeczy szokują kogoś, kto wyszedł w świat spod chłopskiej strzechy w Bruśniku.
Autor przywołuje całą galerię postaci, wiele z nich odeszło już dawno w zmierzch, ale przecież pozostawili po sobie jakiś ślad dzięki swojej pracowitości i życzliwości, rzadziej, na szczęście, z powodu niechęci czy wręcz nienawiści. Dla czytelników młodszych generacji niektóre opisy mogą się wydawać szokujące, ale przecież jeszcze nie tak dawno obowiązywały odmienne od dzisiejszych zasady i reguły, inne w piątek inne w świątek a jeszcze inne w niedzielę. W rodzinie rządził ojciec, w szkole nauczyciel, a w kościele ksiądz proboszcz. Dziś już tylko ten ostatni ma niekwestionowaną pozycję a z pozostałymi to różnie bywa. Czy można sobie dziś wyobrazić, żeby nauczyciel w szkole nazwał ucznia „łotrem’? Pewnie musiałby się z tego gęsto tłumaczyć i to niekoniecznie tylko przed rodzicami czy dyrektorem. Autor był takim „łotrem” i do tego zebrał jeszcze solidne cięgi, co dzisiaj jest zupełnie już niewyobrażalne. Czy bywalcy dzisiejszych dyskotek zdają sobie sprawę, że jedyną okazją do potańcówek była niedzielna zabawa w remizie przy „domorosłych grajkach”? Organizowane kolejno w różnych wsiach były jednak rozrywką niebezpieczną, o czym nieraz mogli się przekonać przybysze z obcych wsi. Autor też tego doświadczył.
Wyrastający w takich klimatach abiturient liceum z Bobowej trafił na studia medyczne do Łodzi. Tam chłonął świat, jakże inny od tego, który znał dotąd. Kiedy po studiach wrócił w rodzinne strony i zajął się poprawą stanu uzębienia mieszkańców Jastrzębiej i okolicznych wiosek, w których diabeł mówił dobranoc, postanowił także zmienić swoją małą ojczyznę. Były to czasy, kiedy ludzie w takich środowiskach chcieli coś zmienić to musieli liczyć na siebie. Władza pomagała, ale „czyn społeczny’ był niezbędnym wkładem. Inne było wtedy podejście ludzi: moje ważne, ale nasze też. Mieszkańcy widząc, że można coś wokół siebie zmienić nie pozostawali bierni. Dziedziną, w której dentysta – społecznik z Jastrzębiej zrobił najwięcej była kultura. Rozpoczął od utworzenia szkolnego zespołu muzyczno wokalnego.
Po ukończeniu szkoły, na ich bazie tworzył młodzieżowe zespoły artystyczne. Ożywił tradycyjne tutaj kapele, z czego założona w 1969 kapela „Pogórzanie” działa do dziś. Z koncertami objechali całą Polskę i jeszcze kawałek świata. Grają folklor Pogórza Ciężkowickiego, który w porę jeszcze zdążył zebrać i udokumentować Mieczysław Król.
Ośrodek Kultury w Jastrzębiej, został podniesiony do rangi „rejonowego” co było dużym wyróżnieniem. Z jego inicjatywy powstało też w Jastrzębiej muzeum regionalne „Grociarnia”. W Jastrzębiej dawali koncerty popularni wówczas artyści sceny i estrady, zawsze przy nadkomplecie widzów. Były jeszcze inne inicjatywy i pomysły, które dzięki zaraźliwemu zapałowi Mieczysław Króla udawało się z powodzeniem zrealizować. Takim najbardziej znanym jest organizowany do dziś Karpacki Wyścig Kurierów, który zaczął się w 1975 roku jako wyścig „Szlakiem Kurierów Beskidzkich”.
Poważna choroba wzroku wyłączyła go z aktywności na kilka lat. Kiedy ją przemógł znów zaistniał. W nowych realiach skupił się bardziej na działalności zawodowej otwierając prywatną praktyką stomatologiczną w Ciężkowicach, który wkrótce zyskał bardzo dobrą renomę wśród pacjentów w Polsce południowej. Dalej jednak udzielał się na niwie społecznej wnosząc niekwestionowane zasługi przy gazyfikacji 10 wsi w gminie Ciężkowice. Sprawnie przeprowadzona gazyfikacja przyniosła spore oszczędności, które stały się zaczynem budowy szkoły ponadpodstawowej w Ciężkowicach wzniesionej przy czynnym wsparciu księdza proboszcza, prałata Michała Sopaty. Ma także udział w utworzeniu Muzeum Przyrodniczego im. Krystyny i Włodzimierza Tomków.
Sporo miejsca poświęca Autor swemu życiu rodzinnemu i prywatnemu, na podstawie tej lektury można prześledzić jak zmieniały się zwyczaje i nawyki, ile zostało z dawnej tradycji w dzisiejszych realiach. Niestety zostaje coraz mniej.
Wiele też jest o podróżach, często dalekich, do egzotycznych krajów, zdziwienia
i zaskoczenia człowieka, który swoją pierwszą w życiu wycieczką szkolną pojechał furmanką z Bruśnika do Rożnowa.
Niekwestionowanym walorem wspomnień są liczne fotografie o cennej wartości dokumentalnej. Lektura skłania w końcu do refleksji, dokąd pędzi ten świat.
Mieczysław Król, Bruśnik, czas zatrzymany w pamięci, str. 240. Wydano nakładem autora.
Autor: Tomasz Ordyk