Warzecha Antoni - wspomnienie
„JEDEN Z WIELU”
Prof. zw. dr hab. inż. Antoni Warzecha urodził się 22.09.1929 r. w Ciężkowicach, jako najmłodszy z pięciorga rodzeństwa. Tam pobierał podstawową edukację w starej szkole „tej przy kościele”. Nauczycielami pana profesora byli: A. Ladenbergier, R. Łuczkiewicz, małżeństwo Dziubanowie i Nocowie. O tych i innych nauczycielach podstawówki można powiedzieć, że przekazywali wiedzę i wskazywali drogę właściwego wychowania, o czym dziś tak często się zapomina, lub nie chce pamiętać. Swoją gimnazjalną naukę rozpoczął na kompletach tajnego nauczania, prowadzonych przez doc. dr hab. Adama Bochnaka późniejszego profesora zwyczajnego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Należał również do kółka ministrantów. Obecnie pan profesor mieszka w Szczecinie i odwiedza Ciężkowice z dużym zadowoleniem i sentymentem. Wspomina również swoje przeżycia związane z wojną i okupacją.
W styczniu 1945 roku przez Ciężkowice przechodzili radzieccy żołnierze, w ofensywie na Zakliczyn i Gdów. W domu państwa Warzechów stacjonował frontowy sztab, zaś zwykli żołnierze nocowali u sąsiadów (Stankiewiczów, Wrońskich, Wilgów, Orłowskich). Pobyt żołnierzy radzieckich napawał wszystkich strachem. Pociechą w tym wojennym strachu było to, że ukrywający się w tym domu student Politechniki Lwowskiej Władysław Hus, późniejszy mąż siostry profesora, Zosi, znał język rosyjski, ukraiński i niemiecki. Umożliwiało to porozumienie się z żołnierzami radzieckimi, a ponadto student ten pomagał im w odczytywaniu wojskowych map topograficznych, do czego „wojenni goście” przystąpili natychmiast po zainstalowaniu urządzeń radiolokacyjnych.
Żołnierze ubezpieczający sztab, jak i jego dowództwo, zachowali się poprawnie. Prosili tylko o czaj (herbata), czesnok (czosnek) i łuk (cebula). Wojenne natarcie wyruszyło w kierunku wyznaczonych rubieży. Pan profesor opisuję ten okres może trochę szczegółowo ze względu na to, że warto wszystko robić, aby młode pokolenie tamte wydarzenia znało tylko z historii.
Przejście frontowych żołnierzy przez Ciężkowice uświadomiło mieszkańcom, że termin zakończenia wojny jest bliski. Ci, którzy byli organizatorami tajnego nauczania w czasie niemieckiej okupacji, przystąpili do organizowania gimnazjum. Była to placówka powstająca z niczego. Oprócz sal w starym „Sokole” oraz w budynku dzisiejszej poczty i kilku map geograficznych niczego nie było. Była natomiast kadra dydaktyczna, składająca się z ludzi, którzy uciekli ze Lwowa lub przybyli z Warszawy po upadku powstania. Merytoryczne przygotowanie „profesorów” było na tyle wystarczające, że tarnowskie kuratorium wydało zezwolenie na uruchomienie gimnazjum i rozpoczęcie roku szkolnego. Zaczynała go „elita” z tajnego nauczania (I klasa liceum) oraz Ci „od początku”, tzn. od pierwszej klasy gimnazjum. Wśród nauczycieli byli tacy, którzy mieli magisterium (mgr Stanisław Seweryn - późniejszy dyrektor, mgr Eugeniusz Zięba, mgr Jan Leśniowski) oraz Ci, którzy rozpoczynali lub realizowali studia wyższe (Jerzy Trzcieniecki prof. zw. dr hab. Akademii Ekonomicznej w Krakowie, Irena Korpan – III rok matematyki Uniwersytetu we Lwowie, Antonina Seweryn, J. Zabielny – łacinnik, J. Przyprawa - j. polski, łacina, j. niemiecki, Wł. Górecki – śpiew, Panie Marcinkiewicz i Czeppe - geografia i biologia, Sierżant Żaba –Służba Polsce, Ks. Józef Dróżdż i Pan Kołakowski, niestrudzony organizator gimnazjum i nauczyciel) i inni. Pan profesor zapisał się do klasy o przyspieszonym trybie nauczania – dwie klasy w jednym roku. Rok pierwszy nauki został przedłużony i zakończył się w połowie lipca 1945 roku, bo rozpoczęcie nauki nastąpiło z pewnym organizacyjnym opóźnieniem.
Od 01.09.1945 roku uczył się w III klasie, również w trybie przyspieszonym, z programem klasy IV, który przerabiano w jednym roku. W końcu czerwca 1946 roku zdawał tzw. „małą maturę”, uzyskując świadectwo uprawniające do kontynuowania nauki w liceum. Z klasy pana profesora świadectwo maturalne otrzymali między innymi: Marian Bajorek (mgr) i jego brat Edward Dziedziak, Józef Dudek (mgr inż.), Maria Gut (mgr inż.) z Ostruszy, Antoni Kiełbasa (mgr) z Bruśnika, Jerzy Kolecki (mgr), Władysław Kolecki (pułk., mgr inż.), Edward Łapiński (mgr), Zbigniew Madej (doc. dr), Leon Majdura (mgr) ze Staszkówki, Stanisław Majewski, Krystyna Mroczkiewicz, Michał Orłowski, Halina Socha (mgr) z Bogoniowic, Kazimierz Tabiś (mgr) z Ostruszy, Irena Wilżanka, Zofia Wojtas, Stanisław Wójcik, Antoni Warzecha (prof. zw. dr hab. inż.).
Przeszło 55 % z nich ukończyło studia wyższe, uzyskując dyplom różnych specjalności. W olimpiadach sportowych, co roku organizowanych przez ówczesnego nauczyciela w.f. oraz j. rosyjskiego prof. J. Trzenieckiego szkoła zdobywała liczne puchary i dyplomy, rywalizując o pierwsze miejsce z gimnazjami z Tuchowa, Tarnowa i Bochni.
Naukę w liceum Antoni Warzecha rozpoczął 01.09.1946r., choć w dalszym ciągu w szkole należało uiszczać opłatę pieniężną oraz ekwiwalent zbożowy, jako swego rodzaju czesne. Przybyły nowe przedmioty i profesorowie zachęcali uczniów, aby równocześnie przerabiać materiał II klasy liceum i zdawać eksternistyczny egzamin dojrzałości. Często pan profesor powtarzał sobie słowa wiersza poety, które przytaczał studentom na pierwszych akademickich zajęciach:
„Chcesz być kimś w życiu, to się ucz,
Abyś nie zginął w tłumie,
Nauka to potęgi klucz,
W tym moc kto więcej umie.
I zważ nie popchną tego wstecz,
Ani pochłoną fale,
Kto umie choćby jedną rzecz,
Lecz umie doskonale”.
W listopadzie 1947 roku pan profesor podjął decyzję o przerwaniu nauki w II klasie liceum i wyjeździe do Szczecina, gdzie chwilowo zamieszkał jego brat Tadeusz. Tutaj chciał poddać się ocenie kuratoryjnej komisji, do której złożył podanie o zezwolenie na zdawanie eksternistycznego egzaminu dojrzałości. Prośba Jego została załatwiona pozytywnie.
W dniu 10 lutego 1948 roku z pisemnego egzaminu z języka polskiego odpadło 50% zdających. Wśród szczęśliwców, którzy zostali dopuszczeni do egzaminu ustnego znalazł się pan profesor. Ciężkowickie liceum nie było takie złe, skoro na 11 zdanych przedmiotów maturalnych otrzymał 6 ocen bardzo dobrych, 4 oceny dobre i 1 dostateczną. Droga do wyższych studiów stała otworem. Już wtedy odczuwał pomoc Pana Jezusa Miłosiernego z Ciężkowic, do którego z wielką wiarą i pokorą zanosiła swe prośby Jego Matka – prosta kobieta. Jej to między innymi zawdzięczał szczęśliwą drogę dalszej edukacji.
W dniu 01.10.1948 r. po zdaniu egzaminu wstępnego, dostał się na Wydział Chemiczny Szkoły Inżynierskiej w Szczecinie, po ukończeniu którego podjął studia w Wyższej Szkole Ekonomicznej na kierunku Towaroznawstwa Spożywczego. Wtedy (1953r.) było dobrze notowane, aby wiedzę techniczną uzupełnić studiami ekonomicznymi.
Pozostałe stopnie i tytuły naukowe zdobył sam, gdyż jedyną organizacją, do jakiej w życiu się zapisał był Związek Nauczycielstwa Polskiego.
Dziś z perspektywy czasu, mając za sobą 50 lat pracy zawodowej, jako nauczyciel akademicki piastujący w przeszłości wszystkie godności akademickie (dziekan wydziału, prorektor d/s rozwoju uczelni i rektora) oraz stanowiska dydaktyczne (dyrektora instytutu i kierownika katedry) chciałby podzielić się pewnymi refleksjami, które być może zapadną w serca i umysły młodzieży, która pragnie się uczyć a często pochodzi z rodzin biednych takich jak On. Pan profesor stwierdza (cyt.) „dzięki systematycznej pracy można osiągnąć wiele. Praca jest najlepszym miernikiem oceny, ona gwarantuje ład porządek i poszanowanie drugiego człowieka. O tym powinna pamiętać młodzież, jej nauczyciele i samorządowa władza. Praca naukowa, a do niej też powinni zdążać uczniowie, jest dla pracowników nauki sposobem na życie, filozofią postępowania, jest miarą stosunku do innych ludzi i do świata przyrody. Budzi ona w wartościowe przeżycia intelektualne, rozwija pasję badawczą i daje szczęście wewnętrzne. Staje się tak dlatego, że człowiek jest pełniejszy wówczas, gdy przekracza swym działaniem granice własnych korzyści i oddaje się czemuś większemu i ważniejszemu niż on sam. Ten kto z pasją pracuje, z pasją się uczy i studiuje żyje po prostu pełniej, ciekawie i godniej. Ludzie nauki rzadziej niż inni narzucają sobie schematy i ograniczenia zachowując postawę niezależną, skłaniającą do stawiania na swoim i nieliczenia się z uznawanymi lub narzuconymi poglądami. Jak wiemy nie ma nic za darmo i dlatego nauka wymaga od tych, którzy jej się poświęcili, coraz więcej. Muszą oni opanować i przezwyciężać swe naturalne skłonności do prowadzenia łatwego życia umysłowego, które charakteryzuje się uległością wobec miłych złudzeń ujmowaniem rzeczywistości powierzchownie i bezkrytycznie. Dlatego życie, które wymaga od ludzi nauki poświęcenia, jest bytem trudnym i prowadzonym na serio, gdyż rzeczywistość otaczającego nas świata jest obca i oporna. Ulega ona jedynie myśli ludzkiej zdyscyplinowanej i opartej na systematycznym poszukiwaniu prawdy, odsłaniając jej tajemnice. W ludzkiej niewiedzy czai się zawsze klęska, a każdy błąd prowadzi do niepowodzeń. Kształtować swe życie racjonalnie krytycznie i zgodnie z wymogami logiki oraz argumentacji nie jest łatwo. Dlatego musimy uczyć się stale a rezultatem poznania nie może być uległa akceptacja istniejącego stanu rzeczy, nie można być niewolnikiem określonego porządku w nauce, trzeba być twórcą”.
Te szczytne hasła były tylko w małym stopniu osiągnięciem pan profesora, ale mimo tego oglądając się w swoją przeszłość, jest głęboko przekonany, że dokonał właściwego wyboru –poświęcając się pracy naukowej. Program przyszłości nie polega tylko na tym, by ją przewidywać, ale by ją budować. Na swej drodze spotkał ludzi o wielkiej wiedzy. Do nich zaliczył również nauczycieli z Ciężkowic. To wszystko, co zostało napisane może uzyskać wielu młodych ludzi. Trzeba tylko usilnie chcieć, stale pracować, czerpać dobre wzorce.
Dziś ważną rzeczą jest przywrócenie słowa „uczony” jego właściwego sensu, który wiąże się nie tyle z rodzajem wykonywanego zawodu, ile z tym, co i jak potrafi w tym zawodzie zrobić.
Jeśli swoje życie uważa za udane i rodzinnie szczęśliwe, to w dużej mierze zawdzięcza to Opatrzności. Pan profesor życzy, aby w Ciężkowicach edukacja młodego pokolenia przynosiła jak najlepsze efekty aby życie było bardziej ludzkie.
Opracowanie: Na podstawie wspomnień opracowała Maria Maciaszek