Cholera w parafii Bruśnik
Był rok 1873. Parafianie coraz częściej mieli złe sny i jeszcze gorsze przeczucia. Zwierzęta były niespokojne, psy wyły – wyczuwały nadciągające zagrożenie.
Aż stało się.
Z prędkością błyskawicy rozeszła się wiadomość, że nocą widziano na podwórzu u Żyda Marka w Bruśniku tańczące kobiety – białe, wysokie jak topole.
Kobiety – widma śpiewem zapowiadały nadciągającą zarazę.
Wkrótce rozszalała się wielka choroba – cholera. Ludzie umierali jak “muchy”. Rano zbierano zmarłych na wóz i chowano w zbiorowych mogiłach. Na długo, pozostałym przy życiu, utkwił w pamięci turkot przejeżdżającego wozu i wołanie: ”jest tam kto?” Do dziś istnieje cmentarz choleryczny w Bruśniku, blisko granicy Falkowej.
Przekaz ustny głosi, że cholera szalała i zbierała bogate żniwo w Bruśniku, i dochodziła do granic Falkowej. Ale tylko do granic.
Wszyscy wyczuwali, że Falkowa od Bruśnika odgrodzona została niewidzialnym murem. Cholera odbijała się od tego muru. W Falkowej na cholerę nie zmarł nikt.
Skąd ten mur?
Otóż, przekaz ustny głosi, że to zadziałała modlitwa zaniesiona w 1687 roku spod Falkowskiej Lipy przez kapelana króla Jana III Sobieskiego. Modlitwa dotyczyła prośby, by wszelkie zarazy, wszelkie kataklizmy, wszelkie nieszczęścia i choroby omijały tę wieś. “Święta moc” działa ustawicznie.
Zofia Śmierciak