Baner

Inne

Falkowscy Żydzi we wspomnieniach Zofii Śmierciak

    Niedaleko historycznej “Lipy” usytuowany był dwór żydowski pana Wasyla (pana Waserlala). Pani Mojka - żona Wasyla pochodziła z Bruśnika. Państwo Wasylowie mieli siedmioro dzieci. Do dworu należało 80 hektarów pola. Na polach dworskich, oprócz stałych pracowników, głównie pracowali miejscowi rolnicy a nawet dzieci. Do stałych pracowników należał m.in. pan Jan Pyrek, który pełnił funkcje ogrodnika. Do prac wszelkiego rodzaju wynajmował się pan Wojciech Nosal, pan Paweł Fryda. Produkty rolne: warzywa, owoce, nabiał, mięso oraz siano wywożone były do Krynicy. Siano głównie woził pan Franciszek Muszyński. Jako dziecko pracowała pani Maria Brończyk. Miejscowi głównie pracowali za zboże lub siano. Żydzi dbali o wykształcenie dzieci i danie im dobrego zawodu. Dwóch synów pan Wasyl kształcił na rabinów. Prawdopodobnie synowie ci brali udział w wielkim zjeździe Żydów w Bobowej. We dworze mieszkała bliska krewna pana Wasyla, pani Najman. Później przeniosła się w okolice Nowego Sącza. Wyszła za mąż za pana Oleksego i jak wieść gminna niesie, urodziła pana Józefa Oleksego. We dworze w czasie wojny mieszkał wysiedleniec z Warszawy pan Wolski. Po wyzwoleniu dwór żydowski sparcelowano. We dworze zamieszkał pan Ludwik Pyrek- brat ogrodnika. Obecnie na miejscu wyburzonych zabudowań dworskich jest postawiony nowy dom.

    W czasie parcelacji, której dokonywała 10-osobowa komisja powołana z Falkowej, pozostawiono około dwóch hektarów szkole. Pole to miało służyć potrzebom szkoły z pokolenia na pokolenie.

    Oprócz dworu żydowskiego w Falkowej mieszkało jeszcze dwóch Żydów: pan Usier i pan Josek. Pan Usier prowadził sklep wielobranżowy, trudnił się handlem skórami oraz miał zakład blacharski. Był fachowcem w zakładaniu dachów z blachy na domach. Zakładał dach na szkole w Falkowej na początku II wojny światowej. Żona pana Usiera - Jojna była córką pana Joska. Państwo Usierowie mieli dwie córki. Rodzina Usierów cieszyła się dużym szacunkiem ludzi. W 1943 roku Niemcy rodzinę Usierow wywieźli do getta w Zakliczynie. Mieszkańcy, chociaż bardzo chcieli, nic nie mogli pomóc rodzinie Usierów. Panu Usierowi prawdopodobnie udało się zbiec z transportu.

    Po wyzwoleniu do domu państwa Usierów skierowana została pani Maria Jurek, a później dom wraz z polem zakupił pan Biel. W 1997 roku spaliła się piękna modrzewiowa stodoła. Dom spalił się kilka lat wcześniej.

    Teść pana Usiera - pan Josek był właścicielem karczmy. Karczma stała w centrum Falkowej przy trakcie handlowym z Ciężkowic do Bobowej. Jako człowiek przedsiębiorczy organizował w karczmie handel, nawet wymienny. W karczmie zatrzymywali się kupcy, którzy przywozili różne towary. Mieszkańcy Falkowej i okolic przywozili i przynosili swoje wytwory i wyroby garncarskie, piękne obrusy i serwety, oczywiście lniane i piękne haftowane. Pan Josek pośredniczył we wszystkich transakcjach. Jak wszyscy Żydzi, pan Josek też miał głowę do interesów, więc karczma dobrze się rozwijała. Oprócz interesów pan Josek organizował spotkania polityczne. W karczmie odbywały się przekazy wiadomości oraz dyskusje. Nie było wtedy telewizji ani radia. Radio mieli tylko niektórzy, a ludzie interesowali się polityką. Pani Joskowa znana była jako kobieta życzliwa. Chętnie pomagała potrzebującym pomocy. Była dobrą akuszerką. Ponad osiemdziesiąt lat temu karczma się spaliła a właściciele wyjechali.

    Na nabożeństwach spotykali się Żydzi w bóżnicy (synagodze) w Bobowej. Bóżnica stoi do dziś dnia, jest pod wezwaniem Robin Cudowny. Ostatnim rabinem w Bobowej był Najman. Rabin miał koronę z dziesięcioma przykazaniami Bożymi.

    W czasie drugiej wojny światowej Falkowianie pomagali Żydom - w miarę swoich możliwości. Gdy Żydzi uciekali przez wieś, mieszkańcy po kryjomu podawali, podrzucali kromki chleba. Po kryjomu, bo Niemcy za każdą pomoc Żydom karali śmiercią.

    Pan Ignacy Fryda ukrywał Żyda. Ktoś doniósł Niemcom, bo i donosiciele byli, chociaż nie z Falkowej. Niemcy niespodziewanie przyszli, zastrzelili Żyda oraz całą rodzinę pana Ignacego Frydy. Z życiem uszedł jeden syn, który w tym czasie był w domu nieobecny. Ostatnio syn ocalonego syna odwiedził rodzinną wieś swojego ojca i zamordowanego dziadka. We wsi Brzana mieszkańcy też pomagali Żydom. Do nich należeli państwo Galczewscy, Nowakowie.

    Jeszcze przed wojną, staraniem Żydów, postawiony został przystanek kolejowy w Bobowej. Największą tragedię przeżyli ludzie 14 sierpnia 1942 roku, gdy Niemcy zamordowali 700 Żydów w Bobowej. Są pochowani na Żydowskim cmentarzu w Bobowej (cmentarz żydowski-Kirkut).

Zofia Śmierciak

Warto zobaczyć

 

J13
marketingserwis.pl